Dr Helga Binalshibha
|
Wysłany:
Śro 21:13, 01 Lut 2006 Temat postu: Z innej strony HP. |
|
7, czerwca (moja urodziny)
Mimo, iż od śmierci Natalie minął już tydzień, ja nadal chodziłam zdołowana i zamyślona. Było mi żal, że tak słabo ją poznałam.
Po pierwszej lekcji na przerwie usiadłam na schodkach wiodących do Sali wejściowej i pogrążyłam się w zamyśleniu. Najgorsze jest to, że ona wiedziała, ze umrze! Ja już bym wolała nie znać swojego losu. Ale ona na pewno jest szczęśliwa. Na pewno.
- Bu! - -krzyknęła mi za uchem Hermiona.
Momentalnie się zerwałam i zaklęłam tak głośno, ze aż się zdziwiłam.
- Sory, że cię przestraszyłam, ale chyba o czymś zapomniałaś. – ciągnęła Hermiona- Przecież masz dzisiaj urodziny!
- Wiem.. Przecież co roku je mam, więc już zapamiętałam tę datę.. – odpowiedziałam obojętnie.
- No co ty! Balangę robimy! – zawołała entuzjastycznie Hermiona. – słuchaj, nie po to robiłam wczoraj do północy wszystkie zadania, by dzisiaj mieć wolny czas na imprez, żebyś ty mi tu z taką markotną miną siedziała!
- Nie chce mi się żadnej imprezy.
- Słuchaj – rzekła stanowczo- I tak siedząc tu nie przywrócisz życia natalie – powiedziała spokojnie, jakby czytała w moich myślach. – Cho, przecież 16 to wyjątkowy wiek w życiu! Pamiętasz, jak miałyśmy po 13 lat i siedziałyśmy na Mugolskich czatach? Pamiętasz, jak podawałyśmy się za „szalone szesnastki”?
Blady uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Przypomniałam sobie te czasy. Na wakacjach, kiedy Hermiona przyjechała do mnie, poszłyśmy do „Mugolskiego Londynu” posiedzieć na Internecie. Internet to taki to taki Mugolski wynalazek, który dostarcza im wielu informacji. Umożliwia również komunikację, jak np. takie „czaty”. Za to Jugoli trzeba pochwalić.
Po chwili przyszli Harry i Ron, kłócąc się.
- Przecież moja jaszczurka nie miała skrzydeł, to były. Tylko…piórka..
- Tak, Ron. z pewnością.. A powiesz mi w jaki sposób uniosła się z 2 stopy? Cześć Cho, cześć Hermiona.
- CO jesteście takie markotne? –zapytał ROn- Czyżby te kobiece problemy?
- Harry powiedz jej coś- jęknęła Hermiona ignorując głupie odzywki Rona. – Cho nie chce zrobić imprezy!
Harry usiadł koło mnie.
- CHo.. ale już wszystko przygotowane… Fred załatwił kremowe piwo, a Seamus przekupił Irytyka, żeby pożyczył mu trąby. Musisz przyjść! To przecież twoje urodziny!
- No właśnie – krzyknął Ron. – Specjalnie kupiłem sobie nowy dezodorant!
- No dobra. Zgodziłam się a Ron i Harry rzucili się na mnie obściskując mnie mocno.
***
- Sto lat! – krzyknął chór Krukonów i Gryfonów.
Byłam szczęśliwa. Cieszyłam się, ze mam tylu wspaniałych przyjaciół, którzy o mnie pamiętają…
- wszystkiego najlepszego, CHo – powiedział Harry wręczając mi róże mieniącą się różnymi kolorami.
Już miałam mu podziękować, kiedy nasze usta zetknęły się. Ten pocałunek był delikatny, romantyczny… Taki jak ten pod jemiołą…. Był cudowny ,aksamitny.. Zawirowało mi w głowie. Przytuliłam Harrego i podziękowałam mu cicho.
***
Impreza rozkręciła się na dobre. Już po godzinie wszyscy szaleliśmy, połowa złapała zgona, po piwie, ale przynajmniej było śmiesznie.
Kilka razy złapałam Harrego, jak patrzył się na mnie ale odwracałam wzrok speszona. Szkoda, że impreza tak szybko się skończyła. Przed północą przyszli Flitwick i McGonagall i kazali nam iść do łóżek. Dziwne, ze nie zwrócili uwagi na alkohol..(?).
Chwiejnym krokiem poszłam do swojego łóżka i padłam nań martwa.
10 czerwca
Po urodzinach miałam takiego zgona, ze szok. Głowa mnie tak bolała, ze ledwo zgramoliłam się z łóżka. Ale i tak było nieźle, bo połowa impezowiczów została „schorowana” w swoich dormitoriach.
***
Dzisiaj przyjeżdżają ludzie z Durmstangu i Bauxbatons na nasz komers. ( 17 06) Tak więc wstałam, przypudrowałam pryszcz na nosie i podkowy pod oczami, pomalowałam rzęsy, spięłam włosy w kok i ruszyłam do Wielkiej Sali na ucztę powitalną.
***
O 11. Przybyli uczniowie i weszli do Wielkiej Sali. Jakimś cudem stała się ona 2x większa!
Na przedzie kroczyła madame Maxime, a za niedługi wąż5, 6 i 7 klasistów. Oja! Ale fajnie . Ale najbardziej cieszyło mnie to, że przez ten tydzień do komersu nie będzie lekcji!
Dumbledore porosił prefektów, aby wybrali kilka osób, żeby oprowadzić gości po szkole. Poprosiłam Penelopę, a ona się zgodziła ;) Od razu wzięłam 5 osobową grupkę z Durmstangu. 3 dziewczyn i 2 chłopaków.
- Eh.. no więc…jestem Cho –przywitałam się i podałam każdemu rękę. Jeden chłopak, był taki śliczny. Miał na imię Tom i miał takie cudne oczy…Miał 18 alt i chodził do 6 klasy ( nie przeszedł )
- Cho, pokażesz mi wasz pokój wspólny? – zapytał Tom po godzinnym zwiedzaniu.
Chętnie bym to zrobiła, gdyby nie to, ze nie mogłam zostawić pozostałej 4 ,ale oni zgodzili się że pójdą coś zjeść. Tak więc zaprowadziłam Toma do pokoju.
- No i jak Ci się tu podoba? – spytałam nieśmiało
- szczerze? To rzygać mi się już chce , bo już 7 razy zwiedzałem ten zamek- zaśmiał się. – Ale cóż, jak się ma takiego przewodnika…
Zarumieniłam się. Przy nim czułam się trochę.. onieśmielona. Gadaliśmy dosyć długo ,cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. W końcu, kiedy już się żegnaliśmy, Tom zapytał:
- CHo.. czy masz już parę na komers?
Zatkało mnie.. NIE wiedziałam co powiedzieć.
- yyy mam – skłamałam.
- aha.. szkoda, bo..
- Znaczy nie mam –zmieniłam zdanie… Boże co ja robie
- Naprawdę?? Bo wiesz tak sobie pomyślałem, znaczy czy chciałabyś być moją partnerką?- zapytał w końcu. Był bardzo pewny siebie.
Przez ułamek sekundy przez głowę przeleciało mi z tysiąc myśli. A jeśli Harry chce mnie zaprosić? Przecież ja w ogóle nie znam Toma.. A Harry?? Cóż.. Jego strata.. Miał miesiąc żeby mnie zaprosić.. Trudno. |
|