Orzech
|
Wysłany:
Pon 19:42, 06 Mar 2006 Temat postu: Odcinek II |
|
- Słucham? - zapytała Julia, której do oczu zaczęły napływać łzy. - Pani żartuje!
- Lepiej będzie, jak wrócicie do domu. - powiedziała Helena Sarka i zaczęła cicho łkać.
- Ale... proszę pani... - zaczął Maciek, ale drzwi zatrzasnęły się z hukiem, zostawiając szóstkę oszołomionych ludzi, zastygłych w bezruchu.
- Co się stało, Julio? - zapytał ojciec, kiedy dziewczyna weszła do mieszkania, zalana łzami. Jej długie, blond włosy, nad którymi codziennie się pastwiła, aby jakoś wyglądały, teraz były niezwykle potargane.
- Marta... Marta nie żyje... - powiedziała i wtuliła się w tatę.
- Jak... Jak to możliwe? - ojciec był w szoku. Dziewczyna nie odpowiedziała. Zaciskała dłonie na jego ubraniu i drżała, roztrzęsiona. Nie mogła opanować płaczu.
Otworzyła drzwi swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Wciąż płakała, smutna i rozbita. Nie mogła pogodzić się z myślą, że straciła przyjaciółkę. Po kilku godzinach, zmęczona usnęła. Nie była ładna, ale za to bardzo wrażliwa i życzliwa. Pochodziła z bogatego rodu Liberum. Jej matka, która od niedawna mieszkała we Francji, była wziętą prawniczką i rzadko bywała w Poznaniu. Ojciec zaś, pisarz, pracował w domu. Ludzie uważali Julię za rozpieszczoną smarkulę, ze względu na status społeczny jej rodziny. Co oni jednak mogli o niej wiedzieć, skoro nie zamienili z nią a ni jednego słowa? Przez cały czas brakowało jej matki. A teraz? Teraz w dodatku straciła najlepszą przyjaciółkę...
Obudziła się zlana zimnym potem. Wszędzie panowała ciemność, więc spojrzała na budzik, który wielkimi, czerwonymi cyframi, wskazywał godzinę trzecią nad ranem. Dziewczyna rozwiała całkowicie senność i zapaliła światło. Przed jej oczami ukazał się duży, przyjemny pokój. Znajdowało się w nim wielkie łóżko, biurko, biblioteczka, komputer, kanapa, lustro i szafa. Na ścianach wisiały portrety różnych osób. Postanowiła pooglądać zdjęcia. Nie chciała płakać, jednak to było silniejsze od niej. Usiadła przy biurku i wyjęła z szuflady album ze zdjęciami.
"Narkotyki mojego życia" - głosił napis na okładce. Julia uśmiechnęła się słabo przez łzy. Marta tak nazywała całą paczkę, a jej to się tak spodobało, że nie mogła się rozstać z tą sentencją. Przeleciała szybko kilka kartek, aż natknęła się na jej ulubione zdjęcie. Na nim został ujęty moment, kiedy Maciek i Bartek wrzucają do basenu dziewczyny. Pamiętała to zdarzenie. Ile było wtedy pisku i śmiechu...
***
- Cześć! - usłyszała koło ucha. Nie znosiła, kiedy ktoś przerywał jej w nauce. Oderwała się od książki i zerknęła na sprawczynie hałasu. Stała nad nią ruda dziewczyna, która patrzyła na Julię dużymi oczami.
- Słucham? - odezwała się lekko rozdrażniona. - Masz jakąś sprawę? Muszę się uczyć, za dwa tygodnie mam maturę.
- Ja też. Mam do ciebie sprawę.
- No to mów - westchnęła Julia i dziewczyna usiadła obok niej.
- Tak w ogóle, to jestem Marta. Słyszałam, że twoja mama jest prawniczką.
- Owszem, ale nadal nie rozumiem, o co chodzi.
- Mam kolegę, który został oskarżony o kradzież, ale jest niewinny. Nie ma pieniędzy na adwokata, ani na jakąkolwiek obronę. Czy mogłabyś mu pomóc?
Julia się zamyśliła.
- To musi być dobra dziewczyna... - pomyślała i uśmiechnęła się.
- Przejdźmy się - zaproponowała.
***
- Julia! Julia! - wołał ktoś z oddali. Dziewczyna otworzyła oczy. Głowa jej oparta była na albumie ze zdjęciami, który leżał na biurku. Słońce było już wysoko, a ptaki śpiewały swoją wspaniałą pieśń. Podniosła zdrętwiały łeb. Obok niej siedział Bartek, jej chłopak.
- Bartuś! - krzyknęła i przytuliła się do niego.
- Już dobrze... - rzekł troskliwie. Siedzieli przez chwilę w milczeniu, aż w końcu powiedział szybko:
- Znaleźli go.
- Kogo?!
- Tego mężczyznę, który zabił Martę.
Dziewczyna zerwała się na równe nogi.
- Daj mi chwilę, tylko się przebiorę. - powiedziała i wyrzuciła go za drzwi. Naciągnęła na siebie byle jaką sukienkę i uczesała w pośpiechu włosy.
Otworzyła gwałtownie drzwi, prawie łamiąc Bartkowi nos, po czym, nie patrząc za siebie, wybiegła przed dom. Poczekała chwilę na chłopaka i pojechali na policję.
Po niecałym kwadransie jazdy w zawrotnej szybkości, znaleźli się przed niedużą kamienicą, która w niczym nie przypominała tych amerykańskich gmachów policji, widywanych w filmach. Jedynym znakiem rozpoznawczym była czerwona tablica przy drzwiach, z napisem: Komenda Główna Policji w Poznaniu.
Szybkim krokiem weszli do owego budynku i podążyli do pomieszczenia, gdzie już czekali na nich przyjaciele. Maciej, Kasia, Asia i Piotrek siedzieli z grobowymi minami. Kiedy Julia do nich podeszła, Maciej nadal patrzył tępo na swoje buty. Kasia próbowała się uśmiechnąć, jednak wyszedł z tego grymas wielkiego cierpienia. Przy oknie siedział młody policjant, który został brutalnie zbudzony i sprowadzony do pracy w tak piękną niedziele. Widać to było z zapuchniętych oczu oraz nieogolonym zaroście. Ubrany był w niezwykle elegancki, czarny garnitur. Bez żadnego współczucia rozmawiał z rodzicami Marty i jej siostrą, Karoliną.
- Tak, to najprawdopodobniej on - odpowiedział sucho, zasypany gradem pytań ze strony zapłakanej Teresy. Na te słowa kobieta wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Julia usiadła obok Asi, która nadal nosiła swoją ekologiczną sukienkę z worka. Z jej oczu co jakiś czas kapały łzy. Nie zamieniły nawet jednego słowa. Julia czuła się strasznie przybita. Zamknęła oczy...
***
- Dostałam się! - krzyczała wesoło Marta. - Jestem już studentką dziennikarstwa!
- To świetnie! - powiedziała Julia z uśmiechem. - Odkąd cię poznałam w liceum, zawsze tego chciałaś...
Nagle mina dziewczyny posmutniała. Marta przestała cieszyć się jak opętana. Usiadły na ławce.
- Oj przepraszam... Nie powinnam...
- Przestań! To, że ja się nie dostałam nie oznacza, że nie powinnaś przez to nie świętować!
- Och, jesteś kochana! - rzekła przez łzy przyjaciółka i przytuliły się. Niedługo po tym Julia poszła do domu, a na jej twarzy pojawiał się coraz głębszy smutek. Pocieszała się w duchu, że matka dobrze to przyjmie... Weszła po cichu do willi i zdjęła płaszcz, gdyż był deszczowy, lipcowy dzień. Podążyła do salonu. Siedziała w nim matka, która patrzyła bez namysłu w jakieś papiery. Gdy Julia chrząknęła, podniosła wzrok.
- I jak ci poszło? - zapytała oschle. - Zdałaś?
- Nie... - powiedziała cicho dziewczyna. Zastanawiała się nad następnymi słowami. - Zabrakło mi trzech punktów...
- A myślisz, że w życiorysie napiszesz: ?Nie zdałam na studia, bo zabrakło mi trzech punktów?? - przerwała spokojnie Eliza Liberum, podchodząc do córki. Julia odsunęła się gwałtownie.
- Piłaś! - krzyknęła matka i uderzyła ją w twarz tak mocno, że dziewczyna upadła.
- Nie będziesz więcej pić! - wrzasnęła Eliza, kopiąc Julię po każdym słowie. Nachyliła się nad nią i uderzyła ją pięścią w nos, a następnie szybkim krokiem opuściła pomieszczenie . Z nosa Julii wypłynęła krew. Minęły dobre trzy godziny, od kiedy dziewczyna została pobita. Leżała na ziemi i nie mogła się ruszyć. Z jej oczu leciały pojedyncze łzy. Nagle do domu wpadła Marta, cała roztrzęsiona. Zobaczyła Julię leżącą w bezruchu i podbiegła o niej...
***
- Cieszę się, że już wszyscy jesteście - powiedział znudzonym głosem policjant. Julia otworzyła oczy i zobaczyła, że państwo Sarka już usiedli. Mężczyzna kontynuował.
- Jak państwo zapewne się domyślacie, złapaliśmy przestępcę.
- Chcemy go zobaczyć! - powiedziała głośno Karolina, siostra Marty, która była do niej bardzo podobna.
- Oczywiście będzie taka możliwość - odrzekł ze złością policjant, który nienawidził jak ktoś mu przerywał. - Ale nie możemy wpuścić tak dużej grupy osób. Zakładam, że wejdzie co najwyżej pięć osób. Wśród przyjaciół zdecydowano, że będzie to Maciek, jako chłopak Marty i Julia, jej najlepsza przyjaciółka. Obydwoje szybko wstali z miejsca i podeszli do policjanta.
- Proszę za mną. - rzekł i ruszył w głąb budynku. Julia spojrzała zaniepokojonym wzrokiem na Maćka. Szedł szybko, nie zwracając na nią uwagi. Na jego twarzy wciąż malował się kamienny wyraz. Dziewczynie wydawało się, że ten szary korytarz nie ma końca. Nagle policjant odwrócił się w lewo i otworzył białe drzwi. Julia zacisnęła palce na sukience i weszła. |
|
Orzech
|
Wysłany:
Nie 19:45, 15 Sty 2006 Temat postu: Memories |
|
Tytuł: Memories
Autor: Orzech
Jest to moje drugie, wypocone opowiadanko... Zapraszam do czytania!
Odcinek I
Zapowiadał się kolejny nudny dzień. Marta Sarka, studentka drugiego roku dziennikarstwa, otworzyła swoje niebieskie oczy. Przez zasunięte, jasne firanki sączyło się delikatne światło.
- Czy to nadal sen? - powiedziała na głos dziewczyna, przecierając czoło. Impreza. Dotarło do niej i zadrżała. Zaatakował ją nagły ból głowy.
- Pieprzone drinki Bartka... To wszystko ich wina! - tłumaczyła sobie w duchu. Wygramoliła się spod kołdry i po potężnym ziewnięciu spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Ukazała jej się młoda, zaspana kobieta z burzą rozczochranych, rudych włosów. Była bardzo skryta i prawie nikt nie mógł odgadnąć, jaka jest naprawdę. Wiedzieli to tylko jej przyjaciele. Odpowiedzialna, ułożona optymistka - tak można było ją opisać w kilku słowach.
Marta na boso, w swojej różowej piżamie, podreptała w głąb domu, a ponieważ była sobota, jak zwykle nie było nikogo, oprócz niej. Nie spodziewała się więc, że natknie się na matkę lub ojca. I rzeczywiście, w mieszkaniu nie było żywej duszy. Dziewczyna postanowiła zjeść skromne śniadanie, składające się z płatków i szklanki soku pomarańczowego. Umówiła się z przyjaciółmi w kręgielni na trzynastą. Zegar wybijał dwunastą, więc musiała się spieszyć. W pewnym momencie, ku zdziwieniu dziewczyny, usłyszała szczęk kluczy. Do kuchni weszła jej matka.
Pani Helena Sarka była kobietą miłą i trochę roztrzepaną, która niedawno osiągnęła złoty wiek - czterdziestkę. Porzuciła szkołę w wieku osiemnastu lat, ponieważ urodziła swoją córeczką - Martę. Teraz spełniała się zawodowo jako konsultantka mody.
- Witaj, kochanie! - powiedziała Helena, siadając koło dziewczyny.
- Hej mamuś. Dlaczego tak wcześnie wróciłaś?
- Nie byłam dzisiaj w pracy. Szef dał mi wolne. Poszłam na zakupy! - powiedziała podekscytowana. Marcie chciało się śmiać z tego, jak dziecinnie potrafi zachowywać się jej matka.
- Ale nic nie kupiłam... - dodała po chwili kobieta. Marta spojrzała na nią, lekko zdziwiona.
- Dlaczego?
- A to dlatego, że nie doszłam do centrum, ponieważ spotkałam starą znajomą i się zagadałyśmy, a przecież dzisiaj mamy gości, więc muszę przygotować jakiś obiad.
- O! A kto przychodzi?
- Rodzice Maćka! No coś ty, córciu, zapomniałaś?
- A no tak.. Na którą?
- Na dziewiętnastą, więc musisz wrócić do tej godziny.
- Dobrze. - odpowiedziała Marta i udała się do swojego pokoju. Wchodząc do niego natknęła się na zdjęcie całej paczki, która w ujętej na fotografii chwili, doskonale bawiła się na jakiejś imprezie.
Ona, Julia, Maciej, Kasia, Bartek, Asia i Piotrek. Wszyscy tam byli. To właśnie przy nich czuła się lepsza. To jej cały świat. Odłożyła zdjęcie i podeszła do szafy.
***
- Cholerne włosy! - krzyknęła Marta, która już ponad pół godziny walczyła z rozczesywaniem swoich kudłów. Miała ich już serdecznie dość. Podirytowana pobiegła do łazienki i włożyła czuprynę pod zimną wodę. Po następnych dwudziestu minutach studentka wyszła z domu wprost na poznańskie ulice. Była już spóźniona, a miała się znaleźć na drugim końcu miasta
- Taksówką, czy autobusem? - mamrotała do siebie. - Autobusem! - Po tej błyskotliwej decyzji popędziła na przystanek.
***
W autobusie były zaledwie dwie osoby, z czego jedna pogrążona w głębokim śnie. Ta druga, młody mężczyzna, wpatrywał się w nią z dziwnym błyskiem w oku. Marta jednak nie zwróciła na niego uwagi. Skasowała bilet i usiadła przy oknie, myśląc o wszystkim tym, na co normalnie nie miała czasu. Autobus zatrzymywał się i ruszał w swoim tempie. Ludzie wsiadali i wysiadali, jednak ten tajemniczy mężczyzna nadal stał na końcu autobusu i, wygłodniałym wzrokiem, obserwował Martę. Dziewczynie znudziło się siedzenie i stanęła przy wyjściu. Musiała dojechać aż do pętli. Na przedostatnim przystanku, mężczyzna stanął za nią. Poczuła intensywny zapach alkoholu. Przestraszyła się i chciała się wycofać, jednak gdy drzwi się otworzyły, zbir wypchnął Martę z autobusu i wysiadł. Dziewczyna z jękiem spadła na twardy beton. Czuła jak pęka jej kości w kolanie.
- O mój Boże! - pomyślała. Już chciała krzyknąć, gdy mężczyzna przyłożył jej zimny nóż do szyi.
- Piśniesz jedno słówko, a przysięgam, że posiekam cię na kawałki. - wycedził grubym głosem. Marta załkała cicho. Napastnik zaczął się śmiać i bez zastanowienia uderzył ją w tył głowy. Obraz, który widziała, zaczął się obracać coraz szybciej i szybciej, aż w końcu zamienił się w wielką, czarną plamę.
***
-Gdzie ona się podziewa? - westchnęła Asia. Razem z resztą, powoli zbliżali się do domu Marty. Szli przez park. Było już po szesnastej, a przyjaciółka do tej pory się nie zjawiła. Zaniepokoili się.
- Hmmm... - westchnął Maciek. - Zawsze była punktualna, a dzisiaj?
- Mówię wam! - włączyła się Julia, z uśmiechem na twarzy. - Zaspała, albo po prostu zapomniała. Telefon ma wyłączony, jak zwykle. Ostatnio jest strasznie roztrzepana..
Znaleźli się przed niewielkim domem jednorodzinnym z dużą, złotą szóstką na drzwiach. Julia nacisnęła na dzwonek. I nic. Ponowiła sygnał, a wtedy stanęła przed nimi mama Marty, która miała opuchnięte, zapłakane oczy.
- Dzieci... - wyszeptała i załkała. Padła w ramiona Bartka.
- O co chodzi, proszę pani? - zdziwił się chłopak, po czym spojrzał na równie zdziwionych przyjaciół.
- Mar... Marta nie żyje! Znaleziono ją na śmietniku z poderżniętym gardłem. |
|