Orzechowo
Forum dla ludzi
Napisz odpowiedź
Forum Orzechowo Strona Główna
»
Opowiadania
» Napisz odpowiedź
Napisz odpowiedź
Użytkownik:
Temat:
Treść wiadomości:
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje:
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
$1
Kod potwierdzający:
$3
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Babcia Rambo
Wysłany: Nie 23:13, 20 Lis 2005 Temat postu:
sonik zajebiste! 100/10
znalazlam w tym odcinku jedną literówke i jestem taka cholera ze mimo swietnego opowiadania ci to wypominam. ale ja jak juz cos pisze to robie kilkanascie literówek i innych bledow wiec nie ma sie czym przejmowac
opowiadnko najlepsze jakie czytalam. naprawde.
Kocio:*
Wysłany: Nie 10:56, 09 Paź 2005 Temat postu:
NO moze troche,ale da sie zrobic lol:D
Depechowiec
Wysłany: Nie 10:13, 09 Paź 2005 Temat postu:
a pozatym z ortogrphia jest u mnie zle
Kocio:*
Wysłany: Nie 9:54, 09 Paź 2005 Temat postu:
ja tez rady bym nie dala za glupia jestem hahah
Depechowiec
Wysłany: Nie 9:20, 09 Paź 2005 Temat postu:
ja bym takich opowiadan nie umial pisac bo p oprotu nie nawidze dlugo pisac na kompie
zosatwiam to tobie bo tyu masz talen i (jak widze) checi:D
Kocio:*
Wysłany: Nie 8:42, 09 Paź 2005 Temat postu:
Pisałam już to,ale jestem po prostu zachwycona !!!! MAsz talentos
Depechowiec
Wysłany: Nie 7:30, 09 Paź 2005 Temat postu:
10/10 nic dodac nic ujac...
Kocio:*
Wysłany: Sob 18:36, 01 Paź 2005 Temat postu:
10/10 fajnie napisane podobało mi się!!!Elfette ma racje maz talent!!Super
elfette
Wysłany: Sob 13:01, 01 Paź 2005 Temat postu:
Jedno słowo.
Ślicznie.
A dokładniej rzecz biorąc, 10/10. Sonik, jesteś świetna. Masz talent, dziewczyno, duży talent. Pisz dalej! Obowiązkowo pisz dalej, bo ja się chyba załamię...
Z niecierpliwością czekająca na następny odcinek, zazdroszcząca talentu i absolutnie zachwycona odcineczkiem, pozdrawiam,
Elfetka
Sonik vel Dexik
Wysłany: Pią 20:39, 30 Wrz 2005 Temat postu: Rozdział pierwszy
Już wpadłam na forum, to wypada uaktualnić dział^^
Rozdział pierwszy
Pojazdy policji i pogotowia niemal jednocześnie zatrzymały się pod dużym domem, stojącym nad wielkim jeziorem. O tej porze krajobraz był wprost bajeczny. Słońce, chowając się za horyzontem, barwiło chmury na rozmaite odcienie tęczy, a woda zdawała się być niezgłębionym odmętem pełnym magicznych stworzeń. Jednak tego wieczoru w pobliżu nie było ani jednej osoby, któraby się zachwycała zachodem.
Młoda kobieta o przenikliwych zielonych oczach spojrzała uważnie na wchodzących ludzi.
- Zgon nastąpił dwie godziny temu – powiedziała rzeczowo, jednak wplatając w tą wypowiedź żal.
- Pani Decertion?! – Policjant spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Przecież przedstawiłam się już przez telefon. Tak, to ja. Demetrios Decertion zapewne umarł z powodu ataku serca. Przyjechałam do niego pół godziny temu i od razu zawiadomiłam odpowiednie służby.
- Gdzie jest ciało? – zapytał lekarz.
- W sypialni. – Wskazała właściwe drzwi.
- Dziękuję.
- Chciałbym z panią porozmawiać – podjął policjant mniej pewnym tonem.
- Oczywiście, jestem do pana dyspozycji – odparła kobieta.
- To pani... brat?
Drusilla przytaknęła.
Następnie skierowała się do salonu, usiadła w fotelu i wymownie skinęła głową w stronę drugiego. Człowiek pewnie wykonał „polecenie”. Kobieta wciąż nie spuszczała z niego oczu.
- Jak już powiedziałam, według wstępnych badań zgon nastąpił dwie godziny temu i przyczyną był atak serca.
- Wstępnych badań?
- Tak. Przyjechałam i znalazłam nieruchomego człowieka. Nie musiałam sprawdzać pulsu, był już zimny i pozbawiony koloru. Więc się tym... zainteresowałam.
- Pani? Ale skąd może pani wiedzieć, jak...
- Swojego czasu studiowałam medycynę. Uważam zresztą, że choćby podstawowa wiedza jest potrzebna w każdej dziedzinie, nie uważa pan? – Drusilla bacznie przyglądała się mężczyźnie pod czterdziestką.
- Hm... Trzeba by załatwić pewne formalności – mruknął wymijająco. – Czy zgodziłaby się pani pojechać ze mną?
Melodia, która zalała cały dom, przywróciła Varinię do rzeczywistości. Skrzywiła się, następnie jak najszybciej mogła, obróciła wózek inwalidzki w odpowiednią stronę i po kilku chwilach dojechała do drzwi. Spojrzała w monitor, wyświetlający obraz młodej kobiety. Wystukała znany niemal od zawsze kod i wpuściła szatynkę i brązowych oczach.
- Witaj, Tatiano – powiedziała czarnooka na wstępie, pozwalając sobie na cień uśmiechu.
- Dzień dobry.
W małym gabinecie, położonym głęboko w korytarzach Seltrandu zapanowała nieprzyjemna cisza. Czerwonooki chłopak, po chwili wpatrywania się w rozmówcę, spuścił głowę, chociaż nie zainteresował się – jak to zwykle ludzie czynią – swoimi paznokciami; nie wydawał się też być zafascynowany kolanami.
Starszy człowiek, siedzący po drugiej stronie biurka w końcu chrząknął.
- Próbuję cię zrozumieć, Myronie. Wydaje mi się, że znam powód twojej reakcji. Jednak to ty jesteś mi potrzebny, właśnie ty.
Chłopak uniósł głowę, z powrotem kierując czerwone oczy na rozmówcę.
- Ale dlaczego... dlaczego nie Vanitas? Ona jest najlepsza i...
- Doskonale znam kompetencje i oceny Varinii. Jednak, postaraj się zrozumieć. To nie jest osoba, która widzi. Jej umysł jest jak nieograniczona biała karta, na której zostaje zapisane wszystko, co zarejestruje. A jej osoba ma całkowity dostęp do uzyskanych informacji. Ona zbiera wiedzę, nie tworzy jej sama.
- Pan... pan zawsze był przeciwko niej! - odpowiedział chłopak, próbując zrozumieć odpowiedź.
- Nie... Czyżbyś jej bronił?
Dopiero po chwili odpowiedział:
- Nie, chyba nie. Staram się być obiektywny.
- Obiektywny... interesujące słowo.
Chłopak westchnął w duchu. Zdecydowanie nie chciał się mieszać w pomysły Corneliusa Commine. Był najbardziej niesamowitym i kontrowersyjnym członkiem ciała pedagogicznego w Seltrandzie i zasłużył sobie na wiele interesujących opowieści-plotek. Tylko on żywił niechęć do Varinii Vanitas, dziewczęcia, które już w pierwszej klasie okazało się jedyną osobą, która spełnia jego kryteria idealnego ucznia. Według Corneliusa nikt godny zaufania, nie jest tak doskonały; chociaż Vanitasównie do doskonałości wiele brakowało.
- Zgadzasz się, Myronie?
Chłopak zawahał się. Spróbował przeanalizować skutki swojej decyzji. W końcu postanowił:
- Tak.
- Świetnie, bardzo ci dziękuję. – Varinia bacznie przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej niesamowicie długie loki zostały splecione w warkocz, skręcony na tyle głowy w coś w postaci ogromnego koku.
- Nie ma o czym mówić, proszę pani – odparła pokojówka z uśmiechem. – Czy mógłabym...
- Tatiano, proszę, mów mi na ty. Jesteś starsza ode mnie.
- Ależ to nie przystoi...
- To nie jest siódmy wiek. Jak będziesz tak mówić, zaraz możemy zacząć się bawić w królów i dworzan.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, Varinia obróciła wózek.
- Musimy już jechać, jest ósma. Możesz mi podać moje rzeczy?
Gdy we dwie zjeżdżały wielką, nowoczesną i ozdobioną windą, Varinia nie powiedziała już nic. To było bardziej naturalne, ale z powrotem wyrzucało ze świadomości Tatiany możliwość zwracania się do Vanitasówny po imieniu. Kiedy dziewczyna zachowywała się normalnie, a przynajmniej jej zachowanie stawało się znacznie bardziej podobne do ogólnie przyjętego, prośba Varinii wydawała się...
Szkoła-uniwersytet znajdowała się niesamowicie blisko, dlatego czarnooka nigdy nie korzystała z samochodu; zazwyczaj odbywała liczący sobie kilka kroków spacer.
- Dziękuję, dam sobie teraz sama radę. – Tatiania wyraźnie chciała zaoponować, jednak coś w osobie czarnookiej odwiodło ją od tego zamiaru.
W Seltrandzie znali Vanitasównę wszyscy i jednogłośnie stanowiła dla nich najdziwniejszą osobę na świecie. Nikt nigdy nie dokuczał jej, nawet na początku, gdy dopiero się pojawiła, będąc małą smarkulą. Zresztą na pewno mając jedenaście lat, człowiek patrząc na nią nie myślał za pierwszym razem „mała smarkula”.
Człowiek siedzący za biurkiem przy wejściu odniósł głowę; przez jego twarz przeszedł niezauważalny cień.
- Varinia Vanitas. – Zapewne miało to być pytanie, ale on po prostu stwierdził fakt.
- Witaj, Myronie.
- ... Zaprowadzić cię do auli? – zapytał bez cienia chęci.
Być może Varinia go zrozumiała, być może wolała zachować się samodzielnie. Bynajmniej podziękowała za zaofiarowanie pomocy i sama skierowała się w wiadomym kierunku.
Po chwili dał się słyszeć głos młodzieńca:
- Poczekaj, mam ci coś do przekazania. – Myron nagle był już przy niej.
Spojrzała na niego z pytaniem w oczach.
- Właściwie to nie jest nic... To znaczy, nie jest to związane z...
- Możesz konkretniej?
Młody mężczyzna zmarszczył lekko brwi, westchnął i sztucznym tonem wyjaśnił, o co chodzi. Gdy skończył, stali przy drzwiach do wielkiej sali. Varinia nie kwapiła się z odpowiedzią.
- I...?
- ... Dobrze, zgadzam się – odparła, podczas gdy jej twarz nie wyrażała niczego.
Myron poczuł gorąc, dlatego szybko odwrócił się bez słowa i odszedł. Zazwyczaj nie miał problemów z kłamaniem. Ale w końcu przy tej... kobiecie każdy zaczynał mieć trudności z czymkolwiek – dodał w myślach, kiedy usiadł już przy biurku, by pilnować, kto wchodzi do Seltrandu w dniu dwieście piątej rocznicy utworzenia szkoły.
Varinia spojrzała na zgromadzonych ludzi – wielu zgromadzonych ludzi. Skończyły się wszystkie mowy jej poprzedzające. Teraz była kolej dla autorki niesamowitej książki, opisującej zadziwiające odkrycie. Dla zwyciężczyni niezliczonych konkursów. Dla najlepszej uczennicy w historii. Dla małej, siedzącej na wózku inwalidzkim istoty, której głównymi zaletą było nie posiadanie kilku typowych człowiekowi wad. Varinia po raz pierwszy poczuła, jakby jej żołądek miał własne życie. Nie była w stanie nie powiedzieć, co do powiedzenia miała – takie zablokowania było niemożliwe przy tej osobie. Uspokoiła się, chociaż zdenerwowanie jest mocno naciągniętym określeniem tego, co poczuła – właściwie zawsze była uspokojona, ale mogła być mniej lub bardziej.
Załatwiwszy wszystko, co załatwić trzeba było, Drusilla Decertion wróciła do domu.
Do szczęścia wystarczało jej trzypokojowe mieszkanie na siódmym piętrze w jednej z wielu przyjemnych dzielnic stolicy. Mogła sobie pozwolić na więcej, nawet dużo więcej, ale nie chciała.
Zamknęła za sobą drzwi (jak zawsze) i skierowała się do kuchni. To był dla niej męczący dzień. Przez sprawę z bratem spóźniła się na posiedzenie, co nie zdarzyło jej się nigdy wcześniej. Wyciągnęła jedno krzesło spod stołu i osunęła się nań. Schowała twarz w dłoniach, pozwalając swoim myślom po raz pierwszy tego dnia pobłądzić. Już nigdy nie spotka Demetriosa... nigdy z nim nie porozmawia – to nie ulegało wątpliwości. Jeszcze tylko czekał ją pogrzeb. Nie chodziło o to, że się bała tego ostatecznego końca. Nie była osobą, która tak podchodzi do tych spraw.
- I co teraz..? – zapytała, odkrywając twarz i przenosząc wzrok na okno.
Doskonale wiedziała, co będzie – nie popadła w rozpacz, jaka jest typowa po stracie kogoś bliskiego, a przyszłość miała dobrze zaplanowaną.
Nagle zadzwonił telefon. Drusilla przeklęła lekko.
- Tak? – podniosła słuchawkę, nie widząc innego rozwiązania.
- Tak, to ja, witam.
Podczas jak słuchała rozmówcy, na jej twarz wkradały się różne uczucia. W końcu rozłączyła się, nienaturalnie blada, czując, jakby wewnątrz niej latało stado motyli – nie bacząc na wrażliwość czy choćby obecność organów wewnętrznych.
- Jestem – Głos Varinii przestraszył Myrona; nigdy nie mówiła bez potrzeby „już” czy „wreszcie”, uważała, że są te słowa zbędne.
Młodzieniec spojrzał na nią z irytacją w swych czerwonych oczach.
- Jak miło... I jak się bawiłaś?
- To nie była zabawa – odpowiedziała krótko, patrząc uważnie na niego.
- Ach... Szkoda, zabawa jest bardzo przyjemna.
- Nie będę polemizować. Możemy jechać?
- Zawsze i wszędzie, chodź. – Wstał.
Opuścili Seltrand. Myron poprowadził Varinię do znajdującego się kilkadziesiąt metrów dalej parkingu.
- Swoją drogą, o co dzisiaj chodzi? – Gdyby nie była, jak była, dodałaby: „nikt mnie nie poinformował, a skoro musimy przyjeżdżać w święto, zapewne chodzi o coś ważnego”.
- Nikt ci nie powiedział? – Nie czekając na odpowiedź, wytłumaczył – A więc nasz szanowny pan Matren, którego zapewne kojarzysz – dziwne, żeby nie – tym razem wpakował się w poważne kłopoty.
Gdyby Varinia nie była Varinią, westchnęłaby ze słowami „o cholera”, ale że z pewnością była sobą, nawet nie drgnęła. Zapadło więc milczenie.
- Mógłbyś dokładniej?
Drusilla spojrzała na trzymany w ręce ołówek. Skrzywiła się. Idiotyczny nawyk, którego nie mogła się pozbyć: obgryzanie niewinnym, przystosowanych do innych celów przedmiotów. Bez powodu, tylko, żeby coś robić zębami. Podobno to świadczyło o zdenerwowaniu. Cóż, w tej chwili w takim razie powinna przynajmniej tuzin ołówków zamienić w wióry.
Westchnęła, po czym zaczęła wypisywać należącej przed nią kartce kolejne punkty. Wiedziała, że jutro nie mogłaby tego zrobić. Zapomniałaby. Pamięć, a właściwie niepamięć. Miała z nią niesamowite problemy. Wyjątkowe. Nie tylko dlatego, że duże. Jej pamięć, jakkolwiek beznadziejna, miała także zasadniczo prosty i niespotykany u innych system działania.
elfette
Wysłany: Wto 18:48, 06 Wrz 2005 Temat postu:
9/10
Zaraz wyjaśnię czemu. Jeden punkt odjęłam za literówki, których nie cierpię.
Ja sama literówki robię tylko wtedy, kiedy się zakocham, czyli raz na milion lat.
Ale fajnie jest, bardzo jestem zadowolona, że to takie długie, życzę natchnienia (my pisarze wiemy, jak to z nim jest
) i w ogóle pozdrawiam
E
L
F
I
Czym się ciepło i nie daj się ewentualnym krytykom!
Snake Eye
Wysłany: Pon 2:17, 01 Sie 2005 Temat postu:
Mi sie podoba jest fajne
Czekam na much (y)
Orzech
Wysłany: Sob 22:52, 30 Lip 2005 Temat postu:
Bo mi się czasem pisać nie chcę
Oki chcesaz piszę.
1 punkt odjąłem za literówki. W nastęnych częściach staraj się ich nie robić.
Drudi. Za coś stylu " Zapukała swoją bladą, małą dłonią, nie zauważywszy innej możliwości oznajmienia, że stoi pod drzwiami i pragnie wejść." Pisz trochę mniej pogmatwanie.
Podoba mi się fabuła. I czekam na następne odcinki.
Pozdrawiam.
Sonik vel Dexik
Wysłany: Sob 22:46, 30 Lip 2005 Temat postu:
Adminusiu, a mogłabym poprosić o konstruktywniejszy komentarz? Za co dostałam osiem punktów, za co straciłam dwa? Co jest nie w porządku, co się podoba?
Orzech
Wysłany: Sob 22:27, 30 Lip 2005 Temat postu:
No fajne fajne. Moja ocena narazie 8/10 ale jak dasz odc. to moze podwyzsze
Forum Orzechowo Strona Główna
»
Opowiadania
» Napisz odpowiedź
Skocz do:
Wybierz forum
Imprezy
----------------
Orzechowe Reality Show
Everything you need :)
----------------
Twórczość
Muzyka
Gry komputerowe
Hobby
Zabawy
Sport
Film i TV
Literatura
Uczucia
Opowiadania
Kosmos
Internet i komputery
Subkultury
Archiwum
Kosz
Off Topic
O czymś ważnym i mniej ważnym :D
----------------
Forum i Scena Orzechowa
Poradniki
Konkursy
----------------
Konkursy Różne
Konkursy Comiesięczne Graficzne
Konkursy Comiesięczne Karykatury
Konkursy Comiesięczne South Park
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group ::
FI Theme
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin